Za chwilę zacznie się kolejny długi weekend, a ja jeszcze nie podzieliłam się z Wami wrażeniami z Majówki. Zapraszam na relację z wycieczki rowerowej.Także i tym razem nasza trasa wiodła z Kiełpińca do… Kiełpińca 😉 Jechaliśmy przez Chądzyń, Dzięcioły Dalsze i Bliższe, Lebiedzie, Sterdyń, Kolonia Stelągi, Seroczyn Kolonia, Chądzyń. Kolonia Stelągi to miejscowość, którą odwiedziliśmy po raz pierwszy, choć to tak niedaleko. Ale o tym potem, dzisiaj pierwsze kilka kilometrów;)
Ledwie wyruszamy, w jednym z obejść Kiełpińca dostrzegliśmy boćka, który w jednej z zagród Kiełpińca poszukiwał pokarmu.
Długo znosił naszą ciekawość, w końcu jednak zaniepokoiło go to nasze zainteresowanie i odfrunął.
W drodze z Chądzyna do Dzięciołów spotkaliśmy dużą grupę bocianów.
Lubię ten moment, kiedy już wdrapię się na tę wysoką górkę przed Dzięciołami. Widoki – w każdą stronę – są warte tego, by się zatrzymać i pozachwycać.
W drodze do Sterdyni podziwiamy odrestaurowaną z ogromnym pietyzmem starą chałupę w Lebiedziach. Przez ostatnie dwa lata z ogromną radością i uznaniem obserwowałam, jak ta piękna onegdaj, ale mająca już za sobą lata świetności chałupa dostaje nowe życie. Obecnie można ją już podziwiać w pełnej krasie. Czyż nie jest piękna?
A to urocza kapliczka w jednym z ogródków w Lebiedziach.
Wypatrzyliśmy też taką nietuzinkową budkę dla ptaków.
A na środku zalewu – śpiące łabędzie
Po raz pierwszy weszłam na wieżę widokową nad zalewem. Widoki z wieży …. takie sobie. Nie umywają się do widoków z naszej kiełpinieckiej wieży.
Kamienny mur cmentarny w przybliżeniu. .
Z przykrością stwierdziłam, że sterdyńska wieża widokowa jest w kiepskim stanie technicznym. Widoczne są znaczne ubytki w balustradach, a i konstrukcja mocno niestabilna.
Kiełpiniacy mają być prawo dumni z faktu, że dbają o swoje wspólne dobro.
Na żółtych od kwitnących mniszków łąkach uwijały się pracowite pszczółki.
Ze Sterdyni ruszyliśmy w dalszą drogę, ale o tym opowiem już w kolejnym odcinku.
Zachęcam do zwiedzania bliższych i dalszych okolic Kiełpińca. Pamiętajcie, że z roweru widać więcej:)
Pingback: Majowe wspomnienia. – kielpiniak.pl